O Polsce… oczami chrześcijan z Syrii

O Polsce… oczami chrześcijan z Syrii

Przedstawiamy Wam fragment z artykułu o życiu Chrześcijan z Syrii. Jedną z nich przyjęła pod swój dach Rodzina ze Wspólnoty.

Drodzy Przyjaciele,
okazaliście wielkie serce. Dzięki Wam możemy uczyć się na czym polega wzajemna pomoc i miłość. Niech Bóg Wam błogosławi obficie!

Uchodzcy_Wspolnota

„- Jesteśmy jak dzieci, które uczą się chodzić: co chwila upadamy, ale zaraz się podnosimy – śmieją się Adnan i Nahla.

W Damaszku żyli wygodnie. On, 43 lata, zajmował się remontami. Ona, dziesięć lat młodsza, pracowała w sektorze telekomunikacyjnym. – Ale z pracą było coraz gorzej. I ta atmosfera strachu. Siostra boi się o dzieci, coraz rzadziej posyła je do szkoły. Brat wyjechał z miasta, ukrywa się po wioskach. Część rodziny męża uciekła do Turcji. Baliśmy się, Sara ma dopiero kilka miesięcy – opowiadali „Wyborczej” kilka godzin po przylocie do Warszawy.

Tam mieli własny dom, tu musi im wystarczyć pokój w domu jednorodzinnym pod Warszawą.

– Jestem elastyczny, mnie to wystarczy, ale są ludzie, którzy potrzebują więcej – mówi z szerokim uśmiechem Adnan i zatrzymuje wzrok na żonie.

Razem z nimi mieszka jeszcze jedna syryjska rodzina i polscy właściciele. Piotr i Iza odpowiedzieli na maila z prośbą o pomoc, jaki fundacja Estera rozesłała do parafii w całej Polsce. Gościom oddali piętro, sami z czterema córkami jakoś pomieścili się na dole.

Piotr: – Zadeklarowaliśmy lokum i roczne utrzymanie. Excel alarmował: „Nie kalkuluje się”. Internet krzyczał: „Co wy wyprawiacie?”. Z punktu widzenia komfortu – absolutnie nie warto, bo hałas, zamieszanie. A jeśli weźmiesz pod uwagę zdrowie psychiczne, to już zupełnie bez sensu: emocje, strach, obawa o to, co będzie dalej, co inni powiedzą. Szkiełko i oko tak niestety działają. Ale dla nas to nie ma większego znaczenia. Jesteśmy po to, by sobie wzajemnie pomagać. Dzięki temu nasze chrześcijaństwo już nie jest tylko gadaniną. Uznaliśmy, że ci ludzie pod naszym dachem to przywilej.

Wszyscy spotykają się rano i wieczorem na wspólny posiłek i modlitwę. Adnan mówi, że bardzo lubią ten zwyczaj, bo buduje więź. W ciągu dnia jeżdżą do lekarza (Nahla ma problemy z cukrzycą) albo do koleżanki Izy na polski. Po lekcjach mężczyźni w rewanżu odmalowują jej mieszkanie, a kobiety wracają do dzieci. Co niedziela – spotkanie kościelnej wspólnoty, czasami zwiedzanie.

Warszawa to piękne miasto. I dobrze zorganizowane, jak cały kraj. – Fotelik dla dziecka! Trzeba go mieć nawet w taksówce, wszędzie! W Syrii po prostu bierze się dziecko na ręce. Nikt by nawet nie pomyślał o foteliku – Adnan nie może wyjść ze zdziwienia.

Przed przyjazdem wiedzieli tyle, że Polska to Europa. A jak Europa, to wolność i demokracja. Z czym teraz kojarzy im się Polska? – Z tym samym. Na każdym kroku widać, jak bardzo jesteście wolni. W centrum miasta można pokopać zośkę albo wziąć gitarę i grać! W Damaszku to niespotykane.

– To niewiarygodne, jak tu szanuje się drugiego człowieka i jak bardzo wszyscy chcą nas chronić. Radzą, żebyśmy byli ostrożni, nie podawali wszędzie nazwisk, nie upubliczniali twarzy. W Syrii życie jest brutalne i szybkie, nie ma czasu na takie delikatności.

Polacy? Mili, ale zimni. – Ludzie na ulicy czasami się nam przyglądają. Ale bez nachalności czy wrogości. Żeby przełamać lody, mówimy „dzień dobry”. A oni odpowiadają – mówi Adnan. Jest przekonany, że kiedy nauczy się polskiego, na „dzień dobry” ta wymiana zdań się nie skończy.

Piotr: – Nie jestem pewien, czy oni zdają sobie sprawę z tej fali nienawiści, która przetoczyła się przez internet. A to wszystko przecież z niewiedzy. Polacy nawet nie mają świadomości, że ci ludzie nic nie kosztują podatnika. Znajomi byli w szoku, kiedy dowiedzieli się, że nie ma specjalnego ośrodka dla Syryjczyków, nie ma jakichś urzędników, którzy wszystko za nich załatwiają, tylko są wolontariusze, tacy jak ja i Iza. A uchodźcy są wśród nas i można ich spotkać na ulicy.

Adnan i Nahla chcieliby sprowadzić do Polski rodzinę. Wierzą, że wtopią się w społeczeństwo. Pierwszy krok już zrobili. – U nas czas jest bardziej elastyczny. Nie mieliśmy pojęcia, że wy, na Północy, uznajecie za nietakt, jak człowiek spóźni się więcej niż kwadrans”.